PNB - dalsze przygody
Przygód ciąg dalszy….
W poniedziałek (20.04.2015) udałem się do starostwa złożyć wniosek o pozwolenie na budowę. Poprosiłem przy okazji aby sprawdzono czy wniosek jest kompletny, tzn. zawiera wszystkie potrzebne dokumenty. Niestety nasz architekt spierniczył sprawę. Okazało się bowiem, że działka jest objęta ochroną archeologiczną i trzeba jeszcze uzyskać stosowne pozwolenie od archeologa. Zaznaczam, że w adaptacji architekt napisał iż nie jest objęta żadną ochroną. Czytając MPZP natknąłem się na ten zapis ale on mówił o działkach, na których są wyznaczone stanowiska archeologiczne. Oczywiście tutaj trzeba mieć już tajemną wiedzę polegającą na tym, że jeśli na całej mapie nie ma zaznaczonych stanowisk archeologicznych to ochroną objęty jest cały OBSZAR. Udaliśmy się zatem do naszego lokalnego MUZEUM i tam załatwiliśmy sprawę. Teraz musimy czekać ok. 30 dni na decyzję o pozwoleniu prowadzenia badań archeologicznych. Wygląda to tak, że podczas zrywania humusu musi być obecny Pan archeolog i prowadzić nadzór budowlany, za który kasują prawie 700 zł. No nic…czekamy teraz z 2 tygodnie, zanosimy papiery o pozwolenie na budowę i zaznaczymy, że pozwolenie od archeologa dostarczymy w ciągu kolejnych dwóch tygodni. Udałem się jeszcze do architekta z prośbą o wyprostowanie sprawy w dokumentach dotyczących adaptacji projektu – wykreślił błędny zapis i postawił parafkę. Mam nadzieję, że to koniec przygód z papierami i pozwolenie uzyskamy w ciągu najbliższych 2 miesięcy…
Podczas budowy będziemy się tylko modlić aby nie znaleziono niczego „ciekawego” pod humusem bo inaczej trzeba będzie płacić jeszcze za badania archeologiczne….masakra.